Lekko erotycznie

Gdy ona siś rozpościera nademna szeroko, gdy rozsuwa gładkie uda, jej różowo pomarszczone płatki w końcu rozdzielaja się i wywijają na boki w zapraszajacym geście. I widze kropelkę… która zawisa na brzeżku jednej i zastanawia się czy oderwać i poszybować w moim kierunku, jakby nie wiedziała że pragnę jej smaku, wilgoci, ukoić pragnienie… Potem ona przybliża się i już otula moje usta swoją intymnością najwiekszą, a ja głodny i spragniony wlewam swoje pożadanie w nią tak głeboko, jak tylko języka starczy… by to powiedzieć… Aksamitowi jej wnętrza przeciwstawiam szorstkość mojego jezyka i padaja słowa stłumione lecz namiętnie brudne. Teraz ja obejmuje wargami jej wargi, a językowi pozwalam na poufałość z jej bardziej powierzchowną przestrzenią doznań. I blądzi mój język i szuka łakomie i nie potrafi przestać, choć może chwila zadumy byłaby wskazana w tak świętym miejscu, w tak barwnym ogrodzie, w jej cieniu, w miejscu gdzie wszystko sie zaczyna… i konczy też czesto… bo umierać tu warto, by znowu sie zrodzić, by czcić i całować wszedzie, az potoczą się sprawy tak, jak oboje chcemy. Dlonie nie majac dostepu, wędruja obrażone i gładząc proszą o gładkość i jędrność w krainach rozłeglych pagorków pełnych i dolin zacisznych. Ust zatopionych w amoku rozmowy towarzyszki palce łapczywie niecierpliwościa zarażone, poczynają chwytać jak ostatniej deski ratunku wzgórza jej pośladkow i półkule piersi, a te ostatnie z perspektywy mego spojrzenia, widziane są jak przewspaniałe owoce w zawieszeniu gotowym zerwania i skosztowania soczyscie. I w tym gescie podniesionych ku nim, tak jędrnym i ciężkim, rąk dotykać pragnących, wygladąć zaczynam jak proszący o łaskę poddany i sługa. Jesli ona poruszaą zaczyna się bezwiednie w potrzebie ruszania, w przededniu rozkoszy, usta moje co rusz traca kontakt z jej warg drżących bibułka zroszona, więc dłonie pożegnawszy piersi dwie wyspy, łapia brutalnie w biegu za biodra tej mojej kochanki i w więzieniu uchwytu naciskiem ja karca, by zatopienia mych ust w niej zwielokrotnic głebie. Chcę by w końcu zadrzała w niepohamowanym transie, w amoku bez kontroli zadnej i chce się już upić jej nektarem całkiem i w uścisku mym miotajaca się posiąść pocałunkiem jednym tam, gdzie rozegrało się wszystko.